Kim byłaby Akademia Przyszłości, gdyby była osobą? O Januszu Korczaku


Jak myślisz, kim byłaby Akademia, gdyby była osobą? Pytanie pomocnicze: kto, tak jak Akademia, odkrywał potencjał Dziecka i dmuchał w jego skrzydła? Kto powiedział: „Dziecko chce być dobre. Jeśli nie umie – naucz. Jeśli nie wie – wytłumacz. Jeśli nie może – pomóż”? W tym tekście poznasz Akademię Przyszłości „we własnej osobie” i dzięki temu kreatywnemu ćwiczeniu, lepiej zrozumiesz ideę działania naszego programu. 

Akademia Przyszłości to program społeczny, który:

  • Zamiast dołować – motywuje i docenia  
  • Zamiast zagłaskiwać – stawia wyzwania  
  • Zamiast oceniać – stara się zrozumieć przyczyny 
  • Zamiast traktować z góry – daje możliwość współdecydowania  
  • Zamiast wytykać to, co było – dostrzega potencjał i pozwala patrzeć w przyszłość

Czy wiesz, kto miał podobne spojrzenie na pracę z Dziećmi?

Ta wyjątkowa osoba wiele lat temu powiedziała: 

Moją misją jest to, żeby w pewnym momencie nie być potrzebnym”.

– Trudno celniej nazwać to, o co chodzi również nam w Akademii Przyszłości. 

Maciej, Wolontariusz Akademii Przyszłości cytował tę osobę w swoim tekście o pracy z Dziećmi: ”Gdy śmieje się Dziecko, śmieje się cały świat”. Co można zyskać z relacji z Dzieckiem?.

Akademia „we własnej osobie”, to Janusz Korczak. Gdy myślimy o Akademii Przyszłości jako o osobie, widzimy idealnego nauczyciela i wychowawcę, a także przyjaciela i mądrego towarzysza Dzieci.  

Janusz Korczak (ur. 1878-1942 r.) lekarz, pedagog, pisarz, działacz społeczny był jednym z najwybitniejszych w historii praktyków wychowania. Stworzył i spopularyzował system pracy z Dziećmi oparty na partnerstwie, szanujący wolność, niezależność i podmiotowość Dzieci bez względu na ich wiek, pochodzenie czy predyspozycje. 

Pomnik Janusza Korczaka z Dziećmi w Instytucie Yad Vashem w Jerozolimie

Historie z naszego podwórka – co powiedziałby Janusz Korczak?

 „Daj to, nie tak, źle, zostaw, poprawię ci to”. – Alicja ciągle słyszy to samo. I jeszcze: że mogłaby się wreszcie nauczyć, taka duża dziewczyna, a nie potrafi zawiązać butów.   

Więc do szkoły zakłada takie na rzepy. Nie lubi ich, ale przynajmniej nie musi się wstydzić. Gdy idzie gdzieś z mamą i może założyć swoje ulubione ze sznurówkami, zawsze próbuje zawiązać je sama.  

Wystarczy jednak, że zawaha się przez krótką chwilę, mama od razu się niecierpliwi. Prycha, klęka i znowu narzeka, że wszystko musi robić za nią. 

Janusz Korczak obserwując podobne sytuacje już wiele lat temu, doszedł do wniosku:

Nie biegaj, bo wpadniesz pod konie. Nie biegaj, bo się spocisz. Nie biegaj, bo się zabłocisz. Nie biegaj, bo mnie głowa boli. (…) I cała potworna maszyna pracuje długie lata, by kruszyć wolę, miąć energię, spalać siłę dziecka na swąd. (…) Jeśli umiecie diagnozować radość dziecka i jej natężenie, musicie dostrzec, że najwyższa jest radość z pokonanej trudności, osiągniętego celu, odkrytej tajemnicy. Radość triumfu i szczęście samodzielności, opanowania i władania”. 

Zamiast zagłaskiwać – stawiaj wyzwania*

Dzieci otoczone nadmierną opieką dorosłych zdradzają trudności z dostosowaniem się do codziennych wyzwań już w wieku pięciu lat. Jak wykazało badanie, w którym przez osiem lat śledzono losy ponad czterystu dziewczynek i chłopców, te same Dzieci mają potem większe problemy w szkole – w wieku dziesięciu lat mają problemy z regulowaniem swoich emocji, łatwiej wpadają w złość, dużą trudność sprawia im nawiązywanie przyjaźni, gorzej też radzą sobie z nauką niż rówieśnicy, którzy nie doświadczyli nadopiekuńczości. 

„Zagłaskiwanie” Dzieci to problem o wiele większy i szerszy niż mogłoby się wydawać na podstawie anegdot o nadopiekuńczych babciach czy ciociach. Jeśli „przychylanie nieba” młodemu człowiekowi polega na eliminowaniu z jego życia sytuacji, w których mógłby popełnić błąd, w praktyce oznacza to wyrządzanie mu krzywdy. Zazwyczaj jest też przejawem skrajnego egoizmu dorosłych, a nie ich miłości. O ile łatwiej – i szybciej! – jest bowiem zrobić coś za Dziecko, niż towarzyszyć mu w potknięciach, cierpliwie obserwować, jak się uczy czy tylko być obok, gdy samo rozwiązuje konflikty z rówieśnikami.  

Konsekwencją nadopiekuńczości Rodziców, a więc wyręczania Dzieci niemal we wszystkich trudnych sytuacjach, jest ugruntowywanie w nich fałszywego przekonania, że popełnianie błędów i potknięcia to coś złego – coś, co nie powinno się zdarzać. Nie tylko wprowadza to Dziecko w niezdrowy stan ciągłego napięcia, wynikającego z nieustannej czujności („czy tym razem sobie poradzę, czy znowu nie zrobię czegoś źle?”), ale kształtuje osobowość, która wraz z wiekiem jest bardziej podatna na depresję, chętniej polega na opinii innych niż własnych przekonaniach oraz szybciej się wycofuje i rezygnuje w sytuacjach, w których nie ma pełnej kontroli nad okolicznościami.  

Inaczej mówiąc: nadopiekuńczość wobec Dzieci dewastuje ich poczucie własnej wartości jako dorosłych.  

*Fragment tekstu z “Raportu o dołowaniu” z 2020 r., przygotowanego przez Akademię Przyszłości

Twój 1,5% podatku pomaga Dzieciom uwierzyć w siebie.

Wesprzyj Akademię Przyszłości

KRS 00 00 05 09 05 (Stowarzyszenie Wiosna)

Kopiuj KRS

To również Cię zainteresuje: