Pasja, która sprawia, że wszystko jest możliwe – Marcin Oleksy, ampfutbolista o wspieraniu dzieci i stawaniu się lepszym człowiekiem 


Marcin Oleksy po amputacji nogi często powtarza: „Piłka prowadzi mnie przez życie i wyciąga z kolejnych kontuzji”.  W dzieciństwie ampfutbolista odnalazł pasję, która wielokrotnie ratowała mu życie, a w 2023 roku zaprowadziła na światową scenę po odbiór nagrody FIFA Puskás Award za najpiękniejszego gola roku. Teraz Marcin Oleksy wspiera w pasjach innych – spotkał się z podopiecznym programu społecznego Akademia Przyszłości, który marzy, by zostać piłkarzem. W wywiadzie ampfutbolista opowiada o tym, jak ważne jest znalezienie tego, co się kocha; o wsparciu trenera w dzieciństwie i rodziny w najtrudniejszym momencie życia oraz o braniu wyzwań za najcenniejsze lekcje.

Marcin Oleksy ampfutbolista, napastnik w klubie Warta Poznań i reprezentant Polski w ampfutbolu. Przed 2010 rokiem był bramkarzem w trzecio- i czwartoligowych klubach, jednak zawiesił karierę piłkarską i skupił się na pracy jako robotnik drogowy. W trakcie pracy został potrącony przez samochód i stracił nogę. W 2019 roku zaczął karierę jako ampfutbolista, a w 2023 roku został zwycięzcą plebiscytu na Bramkę Roku 2022 FIFA Puskás Award.  

fot. Cyfrasport / Amp Futbol Polska

Magdalena Bogusz, Stowarzyszenie WIOSNA, które organizuje Akademię Przyszłości: Jakie są Pana wrażenia po spotkaniu z Damianem, 10-letnim podopiecznym Akademii Przyszłości? Co takie spotkania dają Panu lub Pana drużynie? A co mogą dać dziecku, które marzy o zostaniu piłkarzem, ale nie wierzy w siebie?  

Marcin Oleksy: Nie tylko dzieciom, ale i nam piłkarzom takie spotkania dają dużo. Wiemy, że te dzieci wierzą w nas. A to pozwala nam tę wiarę przenieść na nich, że mogą naprawdę osiągać wielkie rzeczy, patrząc choćby na to, jakich my doświadczamy trudności. Chciałbym, żeby te spotkania były częstsze, żeby nie tylko reprezentacja futbolowa, ale i reszta reprezentacji i ogólnie drużyny sportowe brały udział w takich akcjach i pozwalały tym dzieciom uwierzyć w siebie. 

Poruszył pan istotny wątek. Jesteście Panowie wielką inspiracją dla dzieci. Obserwując Was na boisku, poznając Waszą historię, dzieci uczą się od Was, jak znaleźć siłę, mimo przeciwności.  

Po drodze w swoim życiu spotkaliśmy dużo trudności, z którymi nauczyliśmy się żyć. Pozwala nam to stać się lepszymi ludźmi, radzącymi sobie w kryzysach. Wiadomo, że dzieciom jest trudniej znosić trudności. Powinni znaleźć się ludzie, którzy im w tym pomogą. Dlatego mamy Akademię Przyszłości, która bardzo mocno im w tym pomaga i umożliwia spotkania choćby ze mną czy z resztą chłopaków z reprezentacji Polski. Mam nadzieję, że będzie coraz więcej ludzi, którzy zaufają Akademii Przyszłości i będą ją wspierać. A tym samym pomogą dzieciom, takim jak Damian, z którym się spotkałem.

fot. Cyfrasport / Amp Futbol Polska

Mamy taką nadzieję. Cofnijmy się do Pana przeszłości. Czy w Pana otoczeniu był ktoś, kto Pana wspierał, kto na przykład zaprowadzał Pana na treningi?  

Zacząłem trenować z automatu od 8 roku życia. Przychodziły momenty kryzysu i zacząłem się buntować, ale miałem trenera Przemysłowa Gustę, który bardzo mocno we mnie wierzył od początku. Bywało tak, że kiedy po 5 minutach nie było mnie na treningu, a dom miałem bardzo blisko, bo około 20 m do stadionu, trener wychodził po mnie na drogę i mówił: „Marcin, teraz trening, potem koledzy”. Wyciągał mnie na treningi i pilnował mnie z tym wszystkim. Za co mu bardzo dziękuję. Myślę, że w pewnym momencie, gdyby nie on, to może bym nawet skończył z piłką. 

Wspieraj Dzieci z Akademii Przyszłości,
by nie czuły się same w budowaniu wiary w siebie.

Ufunduj Indeks dla Dziecka z Akademii Przyszłości
i daj mu szansę na lepszą przyszłość.

Pana życie można podzielić na co najmniej dwa etapy. Wypadek, który Pan przeżył, otwiera ważny etap w Pana życiu. Co miało wpływ na Pana wiarę w siebie po tym zdarzeniu? Czy pojawiło się wsparcie z zewnątrz, które dla człowieka mierzącego się z trudnościami może mieć ogromne znaczenie? Czy jednak sam znalazł Pan w sobie siłę? 

Myślę, że bez osób trzecich to by się nie udało. Cztery miesiące przed wypadkiem – zawiesiłem buty na kołku – zdecydowałem, że muszę podjąć się pracy. Była rodzina, Ewelina była w ciąży i piłka nie dawała mi realnych dochodów, żebym mógł ich utrzymać. To oni, Ewelina i syn, który był w drodze, dali mi siłę. Nie mogłem się poddać. Nie mogę też mówić, że nie było słabych momentów. Proszę sobie wyobrazić osobę bardzo aktywną, która nagle przesiada się na wózek. Po wypadku przez pierwsze 2 lata jeździłem na wózku. To był chyba taki najtrudniejszy dla mnie czas. Ewelina poświęciła się mojej osobie, a była w ciąży. To był taki motor napędowy, żeby wyjść psychicznie z tego wszystkiego. 

Jak długo trwał proces powrotu do pełni życia z pasją?  

Proces powrotu był bardzo długi. Cały czas szukałem możliwości powrotu do sportu, bo uwielbiałem rywalizację. Zaczęło się od hodowli gołębi pocztowych. Tam była rywalizacja, która mnie nakręcała. W pewnym momencie zapomniałem o wszystkim, o domownikach. Ale przypomniałem sobie słowa sprzed 9 lat – jak jeszcze Ewelina była w ciąży. Przed wypadkiem powiedziałem: Fajnie, że będę miał syna. Chciałbym go nauczyć grać w piłkę i kocham grać w piłkę. Przyszedł taki moment, już po paru dobrych latach po wypadku. Poszliśmy z synem na boisko, zaczęliśmy kopać piłkę i wtedy poczułem, że to jest to, czego mi najbardziej brakuje w życiu. I od tej pory zacząłem kombinować, jak spędzić czas z piłką. Pojawiło się pytanie, ale jak to zrobić? No, bo przecież jestem po amputacji. Nie wiedziałem wtedy, że istnieje taki sport jak ampfutbol.  

Jakie zrobił Pan pierwsze kroki, żeby przybliżyć się do tej pasji? 

Zacząłem trenować młodych chłopaków. Dla których stałem się inspiracją, bo w tak trudnym momencie poradziłem sobie i chciałem z nimi spędzać czas. To ich bardzo cieszyło. Piłka była pierwszą miłością i ona prowadziła mnie przez życie i do tej pory mnie prowadzi. Dzięki temu, że trenowałem dzieci, dowiedziałem się o drużynie ampfutbolowej i zacząłem działać. 

Co bardziej motywuje: wsparcie drugiej osoby czy nagroda mówiąca, że jest się w gronie najlepszych piłkarzy na świecie?  

Myślę, że te dwie kwestie motywują, ale najbardziej wiara w siebie, bo bez niej na pewno nie osiągniemy celów, jakie sobie założymy. Motywacja osób trzecich, którzy też wierzą w to, że jesteś w stanie osiągnąć wielkie rzeczy, mimo życia ciągłego pod górkę. Nagrody indywidualne też oczywiście są motorem napędowym. Pamiętam, jak byłem młodym piłkarzem i dostawałem statuetki dla najlepszego bramkarza. Dawało mi to wiarę w to, że jestem najlepszym bramkarzem w danym momencie. To pchało mnie do jeszcze cięższej pracy. W pewnym momencie jednak człowiek może się zatracić w tych wszystkich nagrodach i pochwałach. Może stać się zbyt pewny siebie.  Może wtedy pomyśleć: skoro teraz jestem najlepszy, to może nie pójdę na jeden trening, przecież nic się nie stanie… A to nieprawda. Każdy opuszczony trening ma negatywny wpływ.  

Każdy z nas trafia w życiu na różne przeciwności i wyzwania. A jak Pan, po tak trudnym doświadczeniu, radzi sobie z tymi trudnościami dnia codziennego? 

O pewnych problemach, które mnie spotykają, staram się jak najszybciej zapominać, iść dalej do przodu. Bo każdy problem, który pojawia się w naszym życiu, i o którym myślimy, powoduje, że narastają kolejne problemy. Staram się o nich nie myśleć. Tak jak mówiłem, każdy człowiek musi znaleźć w życiu swoją drogę i cały czas nią podążać. Mimo problemów, jakie się pojawiają. Wierzę w to, że każdy problem z czasem na pewno się rozwiąże. Miałem wiele kontuzji. Nawet w ampfutbolu. Kiedy w ampfutbolu zagrałem swój debiutancki mecz, w piętnastej czy dwudziestej minucie meczu złamałem kość strzałkową. Niejeden powiedziałby: No ile można mieć takiego pecha? Dla mnie to nie był problem. To było motywacja, że muszę dalej pracować i wziąłem się za rehabilitację. Po 7 tygodniach wróciłem na boisko. To mi pozwoliło uwierzyć, że skoro wychodzę tak szybko z takich problemów, to mogę stać się naprawdę topowym zawodnikiem.  

Mam nadzieję, że wyczerpał Pan już limit kontuzji w swoim życiu! Będąc piłkarzem o kontuzję jednak nietrudno. 

Pojawiły się kolejne problemy. Po roku grając w ampfutblu w reprezentacji Polski, doznałem kolejnej poważnej kontuzji. W czerwcu w zeszłym roku złamałem kość udową spiralnie z odłamem 75% kości. Miałem ciężką operację. Ale, jak już mówiłem, moją drogą była piłka nożna i ta piłka znowu wyciągnęła mnie z tej kontuzji. Po miesiącu czasu od operacji poszedłem na boisko, zacząłem kopać i bardzo szybko wróciłem do grania. Bo po 3 miesiącach po tak ciężkiej kontuzji. Oczywiście tutaj wielkie ukłony w stronę lekarzy. Czuję, że staję się jeszcze mocniejszą osobą niż byłem do tej pory. Także każda przeszkoda, która pojawia się w naszym życiu, jest lekcją, dzięki której stajemy się jeszcze lepszymi ludźmi, silniejszym. 

fot. Cyfrasport / Amp Futbol Polska

Przeszkody to lekcje – to podejście na pewno motywuje do działania. Na koniec zapytam jeszcze o Pana rolę ojca. W jaki sposób jako rodzic dba Pan o to, by dzieci wiedziały, że są ważne i były świadome swojego potencjału? 

Myślę, że to bierze się już z rozmowy z nimi. Jeżeli słyszę, że Tomek mówi, że czegoś nie umie, to staram się mu wytłumaczyć, że to nie jest tak, że nie umie, tylko do wszystkiego potrzebna jest ciężka praca i cierpliwość. Ona jest najważniejsza. Wiadomo, że trudno jest dziecku wytłumaczyć. Bo dzieci chciałyby wszystko od razu, ale mówię: na to wszystko jest potrzebny czas.  

Dziękuję za rozmowę.

Wspieraj Dzieci z Akademii Przyszłości,
by nie czuły się same w budowaniu wiary w siebie.

Ufunduj Indeks dla Dziecka z Akademii Przyszłości
i daj mu szansę na lepszą przyszłość.

To również Cię zainteresuje: