Akademia Przyszłości odmienia w 100% – mówi Agnieszka Bąk Menadżerka Operacyjna w Akademii Przyszłości 


Agnieszka Bąk to osoba, która zna Akademię Przyszłości od podszewki. Koordynuje jej działanie na terenie województwa małopolskiego i świętokrzyskiego. Od 2 lat jest też Wolontariuszką i spotyka się z Podopieczną Akademii. Agnieszka jest przekonana, że ten Program Społeczny zmienia uczestniczące w nim osoby: “Wolontariusze i Wolontariuszki w 90% wchodzą z chęcią pomagania, a w 100% wychodzą odmienieni. Oczywiście chęć pomagania realizują, ale nie zdają sobie sprawy z tego, jak wolontariat potrafi nas zmieniać. To jest po prostu fantastyczne, że zawsze dostajemy więcej, niż chcielibyśmy dostać na początku. Tak samo jest w przypadku Dzieci, które idą pierwszy raz do Akademii, spodziewając się kolejnych zajęć pozalekcyjnych. Potem nagle otrzymują przyjaciela, mają super zabawę”.  

Agnieszką Bąk – magister prawa, MBA, absolwentka wielu studiów podyplomowych. Przez wiele lat związana z branżą energetyczną, gdzie kierowała zespołami z różnych obszarów organizacji, od 2022 roku Menadżerka Operacyjna w Stowarzyszeniu WIOSNA. Zwolenniczka coachingowego stylu zarządzania. 

Prywatnie Wolontariuszka Akademii Przyszłości, miłośniczka ludzi i zwierząt, mól książkowy. Podczas pracy z Dzieckiem wykorzystuje swoją wiedzę z zakresu coachingu. 

Magdalena Bogusz, Stowarzyszenie WIOSNA: Jesteś Menadżerką Operacyjną, powiedz, na czym polega ta rola w Akademii Przyszłości?

Agnieszka Bąk, Menadżerka Operacyjna w Akademii: Praca Menadżerek i Menadżerów Operacyjnych polega na dbaniu o to, żeby program był realizowany zgodnie ze standardami w poszczególnych województwach. Żeby to mogło nastąpić rekrutujemy szkoły (w moim przypadku w województwie małopolskim i świętokrzyskim), w kolejnym kroku rekrutujemy Dzieci i Wolontariuszy. Po rozpoczęciu edycji pilnujemy, żeby spotkania odbywały się na bieżąco i wszystko przebiegało w sposób prawidłowy. 

Co skłoniło Cię do pracy w tym Programie Społecznym?

Wierzę, że dobre momenty splatają się w życiu i pewne rzeczy, które mają się wydarzyć, po prostu się wydarzają. Przez wiele lat pracowałam w korporacjach i zarządzałam zespołami. W pewnym momencie nadszedł taki czas, że poczułam się zmęczona. Brakowało mi poczucia sensu. Szukałam różnych ścieżek. Troszkę działałam jako coach, ale też bez poczucia, że chcę się w to zaangażować w stu procentach. Zupełnie przez przypadek przeglądając media społecznościowe trafiłam na Akademię. Bardzo do mnie przemówił ten program i zostałam Wolontariuszką Akademii. 

Zaczęłam się spotykać z moją pierwszą Podopieczną i Akademia mnie naprawdę wciągnęła. Wciągnęła mnie do tego stopnia, że nadal jestem Wolontariuszką, nie wyobrażam sobie, żeby nią nie być. Potem wpadło na skrzynkę mailową zaproszenie do rekrutacji na stanowisko Menadżerki Operacyjnej. Stwierdziłam, program fajny, mogę wykorzystać doświadczenie i nauczyć się czegoś więcej, bo to są struktury wolontariackie.  A przy okazji robić coś wartościowego. To była odpowiedź na mój brak poczucia sensu w pracy!   

Co takiego jest w Akademii, że czujesz tutaj sens i satysfakcję?

Czuję, że to co robię ma sens z dwóch powodów. Pierwszy powód jest taki, że na końcu jest Dziecko, które otrzymuje pomoc dokładnie w takiej formie, w jakiej potrzebuje. A z drugiej strony są Wolontariusze i Wolontariuszki, którzy przychodzą tutaj, żeby zrobić coś fajnego. Moje doświadczenie i przygotowanie coachingowe, wszystkie studia podyplomowe, które mam ukończone, pomagają mi rozwijać ludzi, z którymi działam i to jest fantastyczne. 

Mam cudne zespoły, które uwielbiam. Ludzie, z którymi współpracuję są duszą Akademii małopolskiej i świętokrzyskiej. Piękne jest to, że ta praca daje możliwość spotkania takich ludzi. A jeszcze to, że można z nimi pracować, można sprawić, że poczują się lepiej w swojej skórze, zobaczą swój potencjał. To jest po prostu coś niesamowitego. WIOSNA (przyp. red. Stowarzyszenie WIOSNA, które organizuje Akademię) jest dla mnie fajnym miejscem do pracy.  

Jako Menadżerka Operacyjna współpracujesz z wieloma Wolontariuszami i Wolontariuszkami – czy jest jakaś historia, zasłyszana od nich, która zapadła Ci w pamięć i możesz się nią podzielić?

O wyjątkowych relacjach Wolontariusza i Dziecka słyszę dosyć często. Nawet w małopolskiej Radzie Wojewódzkiej jest Koordynatorka Regionalna, która w poprzedniej edycji była Wolontariuszką. Mimo że teraz będzie zarządzała zespołem i miała dodatkowe obowiązki, to nadal chce być Wolontariuszką i pracować z Dzieckiem. Mówiła, że między nimi powstała relacja oparta na przyjaźni. Tutaj relacje naprawdę potrafią przerodzić się w prawdziwe przyjaźnie. 

Historie, o które pytasz, wypływają też bardzo często od Dzieci podczas rozmowy z nimi. Poznałam wspaniały duet Wolontariusza i Podopiecznego. Bardzo spodobała mi się ich relacja. Widać było, że się przyjaźnią. Spotkałam tego chłopca kolejny raz na Gali Sukcesów (przyp. red. wydarzeniu organizowanym przez Akademię Przyszłości). Chwilkę z nim rozmawiałam o ankiecie ewaluacyjnej i on powiedział: Wie pani co, jak wypełniałem ankietę, pomyślałem sobie, że dzięki Akademii pierwszy raz ktoś mi powiedział, że jestem w czymś dobry i pierwszy raz ktoś mi powiedział, że jestem fajny i że fajnie ze mną spędzać czas. Po prostu fantastycznie jest słyszeć takie rzeczy! 

W Akademii Przyszłości podczas szkoleń rekruterzy informują Wolontariuszy, żeby nie spodziewali się natychmiastowych efektów w pracy z Dzieckiem. Zmiana w Dziecku może zadziać się po kilkunastu spotkaniach albo dopiero po udziale w Akademii. Czy Wolontariusze są tego świadomi?

Nie wszyscy. Są Wolontariusze, którym wydaje się, że ich praca nie ma wpływu na Dziecko. Mieliśmy takiego chłopca w Akademii, którego pasją są tramwaje. On uwielbia nimi jeździć. Jego Wolontariusz nie mógł go zachęcić do niczego innego. Jak rozmawiałam z tym Wolontariuszem, to on przyznał, że w ogóle nie widzi swojego wpływu na Dziecko. Powiedziałam mu wtedy: Przecież towarzyszysz mu w tej pasji i to jest fajna droga. To, że jemu udało się podejść do motorniczego, przekonać go, żeby pozwolił wam usiąść na swoim miejscu. To może być też twoja zasługa. Jest coś, co powoduje, że ten chłopiec chce robić więcej. Może dlatego, że to ty mu towarzyszysz w tej podróży. Być może bez ciebie nigdy by tego nie zrobił. Takie historie są nieoczywiste, bo nie widać od razu, jaki jest wpływ Wolontariusza. W Akademii przyjazny dorosły jest obok Dziecka i ono może mu opowiedzieć o swojej pasji. To jest właśnie piękne tutaj, że te nasze Dzieci są różne, ich historie są różne. Wystarczy, że Wolontariusz jest obok Dziecka, wysłucha go i ono widzi, że jest dla tej jednej osoby, która poświęca godzinę swojego czasu, ważne w tym czasie.  

Wspieraj Dzieci z Akademii Przyszłości,
by nie czuły się same w budowaniu wiary w siebie.

Ufunduj Indeks dla Dziecka z Akademii Przyszłości
i daj mu szansę na lepszą przyszłość.

Wiem, że Ty też jesteś Wolontariuszką. Czy możesz opowiedzieć o relacji ze swoim Podopiecznym? Jakie były Wasze początki? Jakie trudności pomagałaś przezwyciężyć? Jakie zmiany dostrzegłaś w trakcie spotkań z Podopiecznym? 

W poprzedniej edycji miałam dziewczynkę, która była bardzo zamknięta. Była w 7. klasie. Cały rok pracowałyśmy właśnie nad tym, żeby ona otworzyła się na rówieśników i ludzi. Bardzo cichutko mówiła, musiałam się skupić, żeby ją usłyszeć. Jej kolega powiedział, że ona jest jak wiatr. Jak się z nią rozmawia, to trzeba się zatrzymać i wsłuchać, żeby usłyszeć, co ona mówi. Spotykałam się z nią przez rok i pracowałyśmy nad jej trudnościami. Smuciła się, że nie umie tworzyć i pisać. Dlatego bawiłyśmy się w wymyślanie różnych historii. Potem zaczęła rysować komiksy. A skończyło się na tym, że pewnego razu przyniosła zeszyt z informacją, że jest to książka, która ma kilka rozdziałów i muszę ją zobaczyć. To była romantyczna historia między właścicielami psów: Reksia i suczki. Co ciekawe, ona na naszym spotkaniu całą historię przeczytała na głos. To było zadziwiające, ponieważ Iza była bardzo zamknięta w sobie. Obiecałam, że jej to przepiszę na komputerze, zredaguję i dodam okładkę. Kolejnym zaskoczeniem było to, że ona poprosiła o recenzję swoje dwie koleżanki, do tej pory miała tylko jedną przyjaciółkę. Na kolejne spotkanie przyniosłam zredagowaną historię, ale ponieważ nie miałam za wiele czasu i robiłam to na szybko i wkradł się błąd: Reks czasem był z małej litery. Gdy Iza to zauważyła, powiedziała do mnie: Pani Agnieszko, to pani nie wie, że imiona piszemy z dużej litery. Musi to pani poprawić! To było, jak miód na moje serce! Należy pamiętać, że na pierwszych naszych spotkaniach wyciągałam pojedyncze słowa od Izy. A teraz była asertywna. Byłam z niej dumna.  

Podczas pracy z Dzieckiem wykorzystujesz swoją wiedzę zakresu coachingu. Z jakich metod korzystasz?

Lubię pracować z Dziećmi na emocjach. Dzieci mają problem z wyrażaniem emocji i to je bardzo ogranicza, a czasem zamyka. Różne mogą być też reakcje, jeżeli emocji wyrazić nie potrafią. Przez wiele spotkań rozmawiałam o emocjach z moją Podopieczną. Ona miała bardzo duży problem, żeby mówić o swoich emocjach. Więc wpadłam na taki pomysł. Iza miała swoją ulubioną książkę, którą mi pożyczyła. Przeczytałam ją i poprosiłam, żeby opowiedziała mi o emocjach bohaterów książki. Chciałam, żeby w ten sposób nauczyła się nazywać emocje. I to fajnie wyszło. Potrafiła je nazywać, wiedziała, co w jakim momencie dzieje się w bohaterach. Natomiast ze swoimi emocjami miała problem. W pewnym momencie znalazłam sposób, jak do niej dotrzeć. Podczas wycierania tablicy – bardzo lubiła to robić – zadawałam jej pytania na zasadzie osoby trzeciej. Na przykład: Jakie problemy mogą mieć teraz nastolatki? I ona zaczynała opowiadać… Tak się dowiedziałam, że nikt nie chce z nią w klasie pracować. W grupie jest wykluczana przez to, że cicho mówi. Odkryłyśmy, że ona potrzebuje oderwania myśli od tego, że mówi o sobie. Mogła mówić o kimś, a nie o sobie. I tą drogą doszłyśmy do jej emocji.   

W pracy z Dzieckiem korzystam z bazy coachingowej i zwracałam uwagę na to, jak nazywać emocje, jak je wyrażać. Zadawałam dużo pytań, które doprowadzają Dziecko do odpowiedzi. Dużo obserwowałam i dawałam przestrzeń Dziecku, nic nie narzucałam. To chyba najgorsze, co możemy zrobić Dziecku. Jak będzie się za mocno naciskać, to nie wyjdzie. To, co mnie nauczyła praca z Dzieckiem – i to jest fantastyczne – to wchodzenie w nią totalnie bez oczekiwań. Wtedy osiągniemy najlepsze rezultaty. Bo zaczynamy podążać za Dzieckiem. To jest chyba kluczowe.  

Czy dzielisz się swoją wiedzą z Wolontariuszami i Wolontariuszkami?

Gdy widzę się z Wolontariuszami i oni opowiadają mi o sytuacjach, z którymi się mierzą – to ja im odpowiadam, że można pisać scenariusze, ale też trzeba mieć świadomość, że żaden może nie wypalić. I np. z czterech scenariuszy można zrobić piąty, który może wyjść całkiem fajny. Trzeba dać Dziecku przestrzeń, żeby ono też mogło proponować aktywności. Najważniejsze jest to, żeby oddać stery w ręce Dziecka, żeby ono mogło się poczuć panem sytuacji. To jest właśnie w Akademii fajne, że my to Dzieciom umożliwiamy. Że mogą poczuć, że mają na coś wpływ. Na co dzień na niewiele rzeczy mają wpływ. Działają wg oczekiwań innych osób, nauczycieli, rodziców, dziadków, rodzeństwa. A w Akademii to jest właśnie taki czas tylko dla nich.  

Co według Ciebie wyróżnia Akademię Przyszłości na tle innych programów społecznych? 

Dzieci dostają dokładnie to, czego potrzebują. To jest indywidualne podejście do Podopiecznych. Przychodzą do nas różne Dzieci, z różnymi potrzebami. A my dajemy Dzieciom wzrost poczucia własnej wartości. Przyczyny, które wpływają na zaniżone poczucie własnej wartości są bardzo różne. Czasem z pozoru patrzymy na Dziecko i wydaje się, że ma wszystko, co potrzebne: ubranie, gadżety, odwagę. Często okazuje się, że to, czego Dziecko potrzebuje, to jest bliskość i uwaga ze strony drugiego człowieka. Po prostu czas spędzany jeden na jeden i poczucie, że jest ważne. Są też takie Dzieci, które potrzebują zachęty i poczucia, że są fajne. Jeszcze inne Dzieci wymagają pokazania im innej strony nauki, że to może być zabawa. Do tej pory miały złe skojarzenia ze szkołą. Tak jak mówiłam, ile Dzieci, tyle historii i potrzeb. Natomiast my te wszystkie potrzeby realizujemy i to jest właśnie takie podejście indywidualne.  

Za co kochasz Akademię Przyszłości? 

Kocham Akademię za to, że daje nieograniczone możliwości. Wolontariusze, Dzieciaki, każdy wchodzi z jakimś obrazem i oczekiwaniem, natomiast na koniec zawsze dostajemy to, czego ostatecznie się nie spodziewaliśmy. To znaczy, że jest bardzo zaskakująca. Na przykład Wolontariusze i Wolontariuszki w 90% wchodzą z chęcią pomagania, a w 100% wychodzą odmienieni. Oczywiście chęć pomagania realizują, ale nie zdają sobie sprawy z tego, jak wolontariat potrafi nas zmieniać. Jak potrafi otwierać, zmieniać perspektywę i sposób patrzenia na drugiego człowieka. To jest po prostu fantastyczne, że zawsze dostajemy więcej, niż chcielibyśmy dostać na początku. To jest bardzo rozwijające. Tak samo jest w przypadku Dzieci, które idą pierwszy raz do Akademii, spodziewając się kolejnych zajęć pozalekcyjnych Potem nagle otrzymują przyjaciela, mają super zabawę. Na pytanie z czym kojarzy się im Akademia, Dzieci odpowiadają: z fajnymi wolontariuszami, rozmowami i zabawą. Dzieci naprawdę lubią przychodzić na cotygodniowe spotkania ze swoimi Wolontariuszami lub Wolontariuszkami. 

Dziękuję za rozmowę.  

Wspieraj Dzieci z Akademii Przyszłości,
by nie czuły się same w budowaniu wiary w siebie.

Ufunduj Indeks dla Dziecka z Akademii Przyszłości
i daj mu szansę na lepszą przyszłość.

To również Cię zainteresuje: