Udział Dziecka w tym programie dużo zmienia – rozmowa z Mamą Podopiecznej Akademii


„Kiedyś Ania bała się ludzi” – tak swoją 11‑letnią córkę wspomina jej mama. Dziewczynka jeszcze niedawno unikała szkolnych przedstawień, nie odzywała się na lekcjach i miała trudności z matematyką. Dziś to zupełnie inna osoba. Dzięki wsparciu Wolontariuszek Akademii Przyszłości – Sabiny i Marty – pokonała swoje trudności i nabrała wiary w siebie. Zauważa to także jej 17-letnia siostra: „Widać, że czuje się lepiej sama ze sobą. Kiedyś, gdy przychodził do nas ktoś nowy, na przykład jakiś mój znajomy, to Ania była speszona, chowała się albo unikała kontaktu. A teraz? Kiedy ostatnio przyszedł kolega, Ania od razu podeszła, powiedziała cześć 

Magdalena Bogusz, Akademia Przyszłości: Podczas naszego pierwszego spotkania, wspomniała Pani, że dostrzega ogromne zmiany u córki — jakby nagle „urosła” i stała się bardziej pewna siebie. Czy mogłaby Pani opowiedzieć, jak do tego doszło? 

Mama Ani: Tak, zdecydowanie. To się zaczęło, kiedy Ania była pierwszą edycję w Akademii Przyszłości i spotkała swoją Wolontariuszkę, panią Sabinę. W tegorocznej edycji miała już panią Martę i to także był bardzo dobry czas. Ale te pierwsze zmiany zobaczyłam właśnie po pierwszej edycji. Ania stała się śmielsza, poprawiła się z matematyki i, co najważniejsze, otworzyła się na ludzi. Wcześniej była bardzo zamknięta w sobie, bała się nawiązywać nowe znajomości. 

A gdyby miała pani opisać konkretną sytuację, która najlepiej obrazuje tę zmianę? Co sprawiło, że pomyślała pani: „To dzięki Wolontariuszce”? 
To stało się tak jakoś… naturalnie, ale bardzo wyraźnie. Ania przestała się chować i unikać ludzi. Na przykład, gdy wyjeżdżała na wycieczkę szkolną, a inne Dzieci albo nauczyciele stali w grupkach, Ania przestała trzymać się kurczowo mnie. Zamiast tego sama do nich podchodziła. 

Czyli zmiana zaczęła się już w trzeciej klasie, podczas pierwszej edycji Akademii? 
Tak. To właśnie wtedy Ania zaczęła być odważniejsza. Coraz częściej słyszałam: „Mamo, ja tu pójdę, ja to załatwię”. Zaczęła chodzić do sklepu, robić małe zakupy. To był naprawdę przełomowy czas. 

A jak to było z tą matematyką? Bo wspominała pani, że Ania miała z nią trudności. 
Tak, Ania ma opinię z poradni psychologiczno‑pedagogicznej. Wynika z niej, że wolniej przyswaja wiedzę i potrzebuje więcej czasu na sprawdziany. Nauczyciele oczywiście biorą to pod uwagę, pozwalają jej dłużej pisać i korzystać z dodatkowych zajęć wyrównawczych. 

Pierwsza Wolontariuszka pomogła Ani też z matematyką? 
Tak! Poprosiłam panią Sabinę, żeby pomogła jej trochę poćwiczyć tę matematykę. Ona miała różne pomysły i sposoby – pokazywała Ani matematykę poprzez zabawę. Pamiętam, jak razem rozwiązywały zadania i korzystały z gier na komputerze. To naprawdę pomogło, bo Ania dzięki temu lepiej zrozumiała materiał. 

A później, gdy zmieniła się Wolontariuszka, jak wyglądała ich współpraca? 
Później przyszła pani Marta i też bardzo się zaangażowała. Ania miała trudności z niektórymi lekcjami, więc razem je ćwiczyły. Efekty naprawdę były widoczne – Ania coraz lepiej sobie radziła, a ostatnio nawet dostała piątkę ze sprawdzianu! 

Jakie relacje łączyły Anię z pierwszą Wolontariuszką, panią Sabiną? 
Ania była wtedy w trzeciej klasie i była bardzo emocjonalna. Szybko przywiązała się do pani Sabiny, którą bardzo polubiła. Kiedy dowiedziała się, że pani Sabina nie będzie już jej Wolontariuszką, rozpłakała się. Miała nadzieję, że spotka się z nią także w kolejnym roku, ale pani Sabina zrezygnowała z wolontariatu. 

[do rozmowy włączyła się siostra Ani, 17-letnia Nikola] 

Czy Ty również dostrzegasz zmiany w siostrze?  

Siostra Ani: Tak, zdecydowanie widać zmianę. Ania czuje się lepiej sama ze sobą. Kiedyś, gdy przychodził do nas ktoś nowy, na przykład jakiś mój znajomy, to Ania była speszona, chowała się albo unikała kontaktu. A teraz? Kiedy ostatnio przyszedł kolega, Ania od razu podeszła, powiedziała „cześć”.  

Mama: Ania naprawdę się zmieniła. Kiedyś bała się wychodzić na scenę, unikała przedstawień szkolnych. A ostatnio, gdy szkoła wystawiała „Calineczkę” Hansa Christiana Andersena, to Ania zgłosiła się do roli. Zagrała panią Chrabąszczową. Musiała się przebrać w brązowy strój, nauczyć kilku kwestii… i naprawdę świetnie sobie poradziła. 

To było ogromne przeżycie, bo kiedyś nawet na lekcji wstydziła się podnieść rękę. Zwłaszcza przy nowych nauczycielach albo gdy w klasie pojawiał się ktoś obcy. Pamiętam, jak musiałam tłumaczyć nauczycielce, żeby powiedziała księdzu, że Ania jest bardzo nieśmiała. Takie sytuacje naprawdę się zdarzały. 

A co Ania mówiła o swoich Wolontariuszkach? 
Bardzo je polubiła. O pani Sabinie zawsze opowiadała, że jest super, bardzo sympatyczna i wesoła. Cieszyła się, gdy miała się z nią spotkać. Podobnie było z panią Martą. Ona też przypadła Ani do gustu i bardzo się zżyły. 

Czy te spotkania miały wpływ na jej codzienne życie? 
Tak, zdecydowanie. Ania na przykład polubiła gry planszowe. No i najważniejsze – dziś Ania bez problemu się wita, gdy spotka kogoś nowego. Kiedyś trzeba było jej przypominać: „Powiedz dzień dobry”, a teraz robi to zupełnie naturalnie. 

A czy Ania chodziła na wydarzenia organizowane przez Akademię? 

Była m.in. w Teatrze Słowackiego. Widać było, jak wiele daje jej obecność wśród innych Dzieci. Takie wyjścia wpłynęły na jej otwartość i śmiałość. Kiedyś naprawdę bała się ludzi, a teraz? Dużo łatwiej jej rozmawiać i zdecydowanie więcej się odzywa.  

Jak pani ocenia Akademię Przyszłości? 
Bardzo sobie cenię Akademię. Słyszałam o niej jeszcze zanim Ania zaczęła chodzić do szkoły i zawsze wydawała mi się dobrym pomysłem. Na korytarzach szkoły wisiały plakaty Akademii – tak się dowiedziałam. Później, gdy Ania była w trzeciej klasie, zapytałam nauczycielkę, czy może dołączyć. Powiedziała, że oczywiście. Dzięki temu Ania miała okazję poznać panią Sabinę, a później panią Martę. 

Udział Dziecka w tym programie naprawdę dużo zmienia. Widzę ogromny postęp – Ania jest odważniejsza, śmielsza, lepiej sobie radzi w nauce, ale i w relacjach z ludźmi. Widzę to także u innych Dzieci, które korzystają z Akademii. Pola, koleżanka z klasy Ani, jest spokojniejsza i przykłada się do nauki, a jej babcia też bardzo sobie to chwali. 

Czy wg Pani warto zapisać Dziecko do Akademii Przyszłości? 
Warto, naprawdę warto. To daje Dzieciom więcej niż same lekcje – daje im wiarę w siebie, nowe umiejętności i pozwala rozwinąć się społecznie. I to naprawdę jest bezcenne.